czwartek, 2 maja 2013
Rozdział 1.
... na środku piękny stół, a na nim masę jedzenia.
- Kurde, ale jestem głodna! - krzyknęła i poleciała do stołu
- Lepiej nie jedz za dużo na noc. - powiedziałam, wzięłam ze stołu czerwone jabłko i poszłam do pierwszego lepszego pokoju. Byłam strasznie zmęczona męczącym dniem. Postawiłam walizkę obok dużego okna, a sama położyłam się na miękkim łóżku i od razu zasnęłam.
Z PERSPEKTYWY JESSICY
Wzięłam ze stołu kanapkę, gruszkę i poszłam do pokoju.
Był on cały zielony. No w końcu mój ulubiony kolor. Kolor nadziei. Włączyłam telewizor, zjadłam kanapkę i gruszkę. Położyłam się spac.
Wstałam dośc wcześnie, bo o 8:30. Wzięłam prysznic, umyłam zęby, twarz, zrobiłam lekki make-up i się przebrałam. Założyłam czarne rurki, luźną, białą koszulkę z nadrukiem i żółte conversy pasujące do moich włosów. Wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół do kuchni. Mary jeszcze spała. No, w końcu to u niej normalne. Gdy ma wolny dzień, śpi do południa, a czasami nawet dłużej. Zrobiłam sobie kanapki, herbatę i usiadłam w salonie przed ogromnym telewizorem. Włączyłam go i zobaczyłam, że mówią o One Direction!
- Wczoraj po południu chłopcy z One Direction przyjechali do Paryża. - mówiła prezenterka - zostaną tu na całe wakacje, bo będą mieli u nas dużą ilośc koncertów. Jednak przez parę dni mają wolne.
Ucieszyłam się bardzo, że chłopcy będą w tym samym mieście co my, lecz wiedziałam, że nie spotkamy ich na ulicy. Na pewno zaciągnę Mary na ich koncerty. Nie opuszczę sobie ani jednego! Szybko pobiegłam do mojej przyjaciółki, żeby powiedziec jej o tym całym zdarzeniu.
- Mary, wiesz kto też jest w Paryżu?! - mówiłam z uśmiechem na twarzy, bo bardzo się cieszyłam z tego powodu.
Ona tylko przykryła się poduszką na głowę i nic nie odpowiedziała.
- One Direction! - krzyknęłam do niej
- I co z tego? - usłyszałam jej zaspany głos
- I co z tego?! I co z tego?! Powiem jeszcze raz. ONE DIRECTION JEST W PARYŻU! - powiedzałam dokładnie i powoli każdy wyraz.
- Wątpię, żebyś ich spotkała, ale cieszę się razem z tobą. - powiedziała obojętnie
- HA HA HA - mówiłam każdą sylabę osobno - dzięki za pocieszenie - powiedziałam i wyszłam z jej pokoju. Weszłam do swojej sypialni i włączyłam mojego czarnego laptopa. Spojrzałam na twittera i facebooka. Nawet nie zauważyłam, kiedy znów zasnęłam.
Z PERSPEKTYWY MARY
Akurat teraz musiała mnie obudzic, kiedy miałam taki piękny sen... Wstałam, umyłam się, twarz i zęby, zrobiłam sobie makijaż.
Ubrałam się w ciemne, poszarpane, jeansowe szorty, białą koszulę zapchaną w spodenki i różowe czułenka na obcasie. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam kanapki i usiadłam przed telewizorem. Nic fajnego nie leiało, więc go wyłączyłam. Po jakimś czasie wyszłam na dwór. Była piękna pogoda. Słońce mocno grzało. Postanowiłam trochę pozwiedzac "miasto miłości". Do czarnej kopertówki zapakowałam telefon, słuchawki, portfel i klucze. Oczywiście nie zapomniałam okularów przeciwsłonecznych. Wyszłam z domu. Postanowiłam, że pójdę pieszo. Nie znałam tych okolic, więc udałam się w stronę wieży Eiffla, którą widziałam z daleka.
Z każdym krokiem piękna budowla wydawała mi się większa. Po 30 minutach byłam już pod ogromnym wieżowcem. Byłam zachwycona. Musiałam ubrac okulary, bo chciałam spojrzec jak jej czubek jest wysoko, a tam mocno raziło słońce. Postanowiłam wejśc na wieżę. Pierwsze musiałam przejśc po schodach, żeby znależc się blisko niej. Były bardzo szerokie, a na nich siedziało mnóstwo osób. Gdy przeszłam parę stopni potknęłam się i myślałam, że upadnę, ale spadłam prosto w ramiona chłopaka z lokami.
- Uważaj. Szkoda by było, żeby taka ładna dziewczyna zrobiła sobie krzywdę. - powiedział chłopak dalej trzymając mnie w objęciach. Szybko się od niego oderwałam.
- Dziękuję - powiedziałam nagle i od niego odeszłam. Zauważyłam, że obok niego siedziało jeszcze czworo chłopaków.
Stałam już przy wieży. Weszłam po schodach na prawie sam szczyt. Bardzo długo tam wchodziłam, bo schody były strasznie długie. Nie było tam dużo osób, ale widok był wspaniały. Nigdy nie widziałam takiego pięknego krajobrazu. Duże i małe domy, drzewa, parki, jeziora, samochody, ludzie. Wrzuciłam monetę do teleskopu. Przystawiłam do niego oko i rozglądałam się dookoła. Najbardziej zachwycił mnie piękny park z mnóstwem drzew, ławek, ludzi. Uśmiechnęłam się sama do siebie, widząc tyle szczęśliwych osób.
- Prawda, że piękny widok? - usłyszałam głos z lekką chrypą, dochodzący zza mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam tego chłopaka, który ocalił mnie od upadku.
- Nawet ładny. - odpowiedziałam obojętnie
- Jestem Harry. Harry Styles. - powiedział
- Fajnie?
- Nie szalejesz za mną?
- A powinnam? - zdziwiłam się
- No jestem ten słynny Harry Styles z One Direction. - odpowiedział i przeczesał ręką swoje włosy.
- O kurde, przecież to ty! - pisnęłam - tylko, że jest kaki mały, drobny problem. Ja Cię nie lubię i nie jestem twoją fanką! - powiedziałam i dalej oglądałam cudowny widok
- Ale ja od dziś jestem twoim - powiedział z miłym uśmiechem - to może w końcu powiesz mi swoje imię? - zapytał
W tej chwili popatrzyłam na niego i ujrzałam przed sobą piękne, zielone oczy wpatrujące się we mnie.
- Mary Ford - odpowiedziałam szybko
- Ślicznie - uśmiechnął się do mnie i wtedy dostrzegłam jego przepiękne dołeczki.
- Harry! Chodź! Musimy już iśc! - ktoś krzyknął z tyłu
- Zayn, nie widzisz, że rozmawia z dziewczyną? W takich chwilach mu się nie przerywa! Wiesz jak on się na Ciebie wkurzy?!
Wtedy ujrzałam czwórkę chłopaków stojących z tyłu.
- O to mi właśnie chodzi. Louis. - powiedział chłopak z dużą ilością tatuaży.
Pewnie Zayn.
- Pewnie będziesz musiał już iśc. - uśmiechnęłam się radośnie do niego, bo chciałam, żeby już poszedł.
- Myślisz, że tak łatwo mnie się pozbędziesz? - zapytał z cwaniackim uśmiechem i przysunął się bliżej mnie, tak, że nasze ciała prawie się stykały.
- Tak - odpowiedziałam pewnie i się od niego odsunęłam - muszę już iśc. Cześc.
Z oddali usłyszałam tylko:
- Bądź pewna, że jeszcze się spotkamy.
Powiedział to z taką pewnością w głosie. To mnie cholernie wkurzało. Ludzie myślą, że mogą wszystko.
- Nie bądź tego taki pewny! - wykrzyczałam i zeszłam po schodach na dół.
Gdy już stałam bezpiecznie na ziemi, poczułam lekki powiew wiatru. Zamknęłam oczy i cieszyłam się tą cudowną chwilą. Było strasznie duszno. Po drodze udałam się do lodziarni. Kupiłam dwie gałki lodów: sorbet malinowy i miodowy. Moje dwa ulubione smaki. Udałam się do domu. Było już dosyc ciemno.
Gdy weszłam do domu po schodach zeszła Jess. Była trochę zaspana. Pewnie się zdrzemnęła.
- Hej. Gdzie byłaś? - zapytała się, a przy tym się przeciągnęła.
- Cześc. Na spacerze. Jak się udała drzemka?
- Skąd wiesz, że spałam?
- Widac skarbie. - puściłam do niej oczko - zrobię kolację. Chcesz? - zapytałam
- Jesteś kochana. - powiedziała i poszła do salonu. Po jakimś czasie przyniosłam do pokoju hamburgery.
- Pychota - powiedziała i od razu ugryzła jednego - nie wiem czy Ci już mówiłam, ale świetnie gotujesz.
- Mówiłaś to już ze sto razy - odparłam, po czym ugryzłam kawałek - ale miło mi to słyszec.
Włączyłyśmy komedie romantyczną "Walentynki". Bardzo mi się spodobała, bo grało w niej dużo fajnych aktorów.
Gdy film się skończył było bardzo późno, więc od razu poszłyśmy do swoich pokoi. Przebrałyśmy i skoczyłyśmy pod ciepłe kołdry.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz