poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Prolog

Prolog

Z PERSPEKTYWY MARY:
 
 - Jessica, szybko, bo się spóźnimy ! - popędzałam przyjaciółkę, która cy czas przeglądała się w lusterku.
- Już, już idę! Nie denerwuj się tak...
Szybko wyszłyśmy z domu, złapałyśmy taxi i pojechałyśmy na lotnisko.
 Wybierałyśmy się do Francji na wakacje.
- Nie mogę się już doczekać, gdy będziemy w Paryżu - powiedziałam do przyjaciółki w drodze
- Ja też - odpowiedziała - tylko żebyśmy się nie spóźniły. 
 Po 15 minutach byłyśmy na lotnisku. Szybko pobiegłyśmy do wejścia. W ostatniej chwili weszłyśmy do luksusowego samolotu i usiadłyśmy w dwóch fotelach obok siebie, wcześniej przez nas zarezerwowanych. Były one bardzo wygodne i miękkie. Gdy już usiadłyśmy rozejrzałam się trochę po samolocie. Było około 40 foteli. Po prawej stronie było 20 i po lewej tyle samo. Siedziałyśmy w 5 rzędzie po prawej stronie. Przed nami siedziało małżeństwo tak około mieli po 70 lat. Musieli się bardzo kochac, bo w tym wieku nie widzę już dużo małżeństw. Za nami siedziało dwóch młodych i przystojnych mężczyzn. Na środku z przodu, za zamkniętymi drzwiami znajdował się kokpit. Z tyłu były toalety męskie i damskie. Tylko tyle udało mi się zauważyc. Nagle z kokpitu wyszło parę stewardes i podeszły do różnych osób. W końcu dotarły też do nas:
- Czy Panie czegoś potrzebują? - powiedziała z uśmiechem dziewczyna trochę starsza od nas, z krótkimi włosami. 
- Ja poproszę paczkę biszkoptów i kawę - powiedziała Jess 
- Poproszę to samo co moja koleżanka. 
Stewardesa odeszła od nas i po paru minutach przyniosła nam kawę i biszkopty z czekoladą.
 
- Przepraszam Was, ale nie było zwykłych ciaseczek. 
- Nic nie szkodzi. - Jessica uśmiechneła się do niej miło, a ona odwzajemniła uśmiech i odeszła. 
Zajadałyśmy się smacznymi biszkoptami i piłyśmy gorącą kawę. Po ich zjedzeniu i wypiciu wyciągnełam słuchawki z kieszeni i włączyłam piosenki Justina. Zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy usłyszałam jego głos. Po jakimś czasie zasnęłam
Ze snu obudziła mnie moja przyjaciółka:
- Mary, wstawaj! Za 10 minut lądujemy!
Otrząsnełam się szybko się ze snu i schowałam słuchawki do kieszeni. Byłam jeszcze półprzytomna i nie wiedziałam co się koło mnie dzieje. Podczas lądowania były małe turbulencje. Samolot wylądował. Wzięłam walizkę i wyszłam z samolotu. Poczułam silny wiatr, który wiał w moją twarz, a przy okazji rozwiewał moje brązowe włosy i kierował je za moją twarz. 
- Tak, to właśnie Paryż! - powiedziałam cicho do siebie
Na Jessice czekałam już parę dobrych minut. W końcu wyszła z radosnym uśmiechem z pojazdu:
- Ile można siedziec w tym samolocie? - zapytałam 
- Spokojnie Mary. Starszej kobiecie wypadło wszystko z walizki, więc jej pomogłam. W końcu zrobiłam dobry uczynek. - puściła mi oczko
- No dobra chodż już. Zamówiłam taxi. Za chwilę powinno się zjawic.
Nie musiałyśmy na nie długo czekac. Szybko wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do domu, który mój tata wcześniej wynajął. To nie był zwykły dom, tylko luksusowa willa. Można powiedzieć, że jesteśmy bogatymi ludżmi. Moja mama jest fotografem, a tata jest prawnikiem. U Jessicy jest podobna sytuacja jak u mnie. Jej mama jest lekarzem, a tata jest właścicielem firmy. U nas nigdy nie brakuje kasy.  
Była już 23, gdy dojechałyśmy do wyznaczonego miejsca. Zaniemówiłyśmy z wrażenia gdy ujrzałyśmy piękną willę z basenem.
 
 Zapłaciłam kierowcy. Po wejściu do domu ujrzałyśmy...



I jest prolog:) Trochę pomogła mi w tym moja koleżanka, która razem ze mną będzie pisać tego bloga. Mamy nadzieję, że wam się spodoba:) 
Narazie widzę, że nie ma żadnych komentarzy i jest mi z tego powodu trochę przykro:(





2 komentarze: